Mam 35 lat. W październiku 2019 r. w Starej Miłosnej (dzielnica Warszawy) zostałem pobity, napadnięty, okradziony i prawie skatowany na śmierć. Straciłem wszystkie oszczędności, a także – w związku z pobiciem – pracę (pracodawca uznał, że skoro zostałem pobity, to widocznie „należało mi się”). Pobicie było na tle homofobicznym – od 5 lat jestem w związku z moim partnerem Szymonem. Kilka dni później 6 napastników z łomami i siekierami napadło na mnie i mojego kolegę w wynajmowanym mieszkaniu. Koledze, z którym tam mieszkałem, złamali nogę i obcięli palec (który na szczęście udało się przyszyć). Interweniowała policja, której 3 napastników udało się zatrzymać i obecnie przebywają w areszcie (mamy pełna dokumentacje policyjna). Obecnie przebywam wraz z moim partnerem w schronisku dla bezdomnych (w schronisku nie możemy niestety nawet ujawnić, ze jesteśmy para, panują tutaj bardzo trudne warunki życiowe…). Nasze rodziny nas całkowicie odrzuciły. Musimy sobie radzić sami… Po tych wszystkich wydarzeniach, 2 napadach w ciągu tygodnia obaj mamy traumy i leki. Ja sam jestem pod opieka Niebieskiej linii i po konsultacjach kryzysowych z pracownikami pomocowymi.
Potrzebujemy środków, aby stanąć na nogi, wyjąc mieszkanie, uniezależnić się i szybko znaleźć prace. Obaj jesteśmy pracowici i chętni do pracy. Mamy nadzieje, ze uda się szybko zmienić ten nieciekawy stan rzeczy i przyszłość będzie rysować się w lepszych kolorach.